Recenzja filmu

Szajbus i pingwiny (2015)
Stuart McDonald
Dariusz Błażejewski
Shane Jacobson
Sarah Snook

Na ratunek pingwinom

Twórcom "Szajbusa i pingwinów" udało się całkiem zgrabnie obudować intrygę wątkami pobocznymi, dzięki czemu nie jest to tylko przyrodniczy paradokument, ale i zabawny, a nawet chwytający za serce
Choć tytuł tego nie sugeruje, "Szajbus i pingwiny" to bardzo pozytywne i luźno bazujące na prawdziwej historii kino familijne. To także niesamowicie zrealizowana reklama zachodniej Australii i znajdującego się w okolicach miasteczka Warrnambool rezerwatu pingwinka małego.


"Szajbus i pingwiny" jest luźną interpretacją wydarzeń, jakie miały miejsce w rezerwacie pingwinka małego dziesięć lat temu. Za sprawą lisów i bezpańskich psów populacja słodkich nielotów spadła do dramatycznie niskiego poziomu. Kiedy już nikt nie miał pomysłu jak sobie poradzić z problemem, na ratunek przybył okoliczny farmer, Swampy Marsh, podsuwając pomysł wykorzystania owczarków maremma do ochrony pingwinków. Skoro psy sprawdziły się na jego farmie kurczaków, to czemu miałyby sobie nie poradzić z nielotami?

Czworonogi bohater filmu, Szajbus, nie ma najlepszej opinii wśród mieszkańców Warrnambool. Choć z ochroną farmy Swampy’ego radzi sobie jak mało kto, każda jego wizyta w miasteczku kończy się rozróbą i liczonymi w tysiącach dolarów szkodami. Poznajemy go tuż przed kolejną zadymą, po której dostaje od władz miasta żółtą kartkę - jeszcze jedno przewinienie i po nim. Jakby tego było mało, nad rezerwatem pingwinków - którym zajmuje się córka Swampy’ego, Emily - zaczyna krążyć widmo zamknięcia. Klamka zapadnie, jeśli na Middle Island będzie mniej niż dziesięć ptaków. Swampy wpada jednak na pomysł wykorzystania Szajbusa do pomocy - nie dość, że uratowałby pingwinki i pracę córki, to jeszcze mógłby w ten sposób odpracować wyrządzone przez owczarka szkody.

Twórcom "Szajbusa i pingwinów" udało się całkiem zgrabnie obudować intrygę wątkami pobocznymi, dzięki czemu nie jest to tylko przyrodniczy paradokument, ale i zabawny, a nawet chwytający za serce film familijny. Niektóre wątki mogą być mało zrozumiałe dla młodszych widzów (rozmowa bohatera ze zmarłą żoną), więc warto przygotować się na tłumaczenie dzieciakom niektórych kwestii. Dla mnie - jako dla rodzica - najważniejsze było jednak to, że w filmie nie ma scen przemocy czy durnych żartów, którymi stoi dziś większość animacji dla małolatów.


"Szajbus i pingwiny" mógłby być pokazywany jako reklama zachodniej Australii - zaraz po obejrzeniu filmu, z czystej ciekawości, sprawdziłem ile kosztują loty do Melbourne. Film stoi bowiem przepięknymi krajobrazami i świetnymi zdjęciami. Pamiętajcie tylko, że w Australii na każdym kroku czeka na Was milion mniejszych lub większych stworzeń czyhających na Wasze życie.

Idąc na seans, spodziewałem się głupkowatego filmu w stylu serii o gadających psiakach od Disneya. Zamiast tego naprawdę przyjemnie spędziłem półtorej godziny, poznając wzruszającą historię ratowania bezbronnych pingwinków - nie tylko przez ludzi, ale i przez zwierzęta. Poza tym - powiedzmy sobie szczerze - jakim trzeba być człowiekiem, aby nie zakochać się w mierzących jakieś 40 cm pingwinkach?
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones